Reklamy
Rok akademicki wkrótce się rozpocznie i troje członków naszej rodziny będzie studiować w pełnym wymiarze godzin. Mój najmłodszy syn rozpoczyna studia licencjackie z języków, mój mąż będzie robił studia magisterskie z nauczania, a ja będę rozpoczynać studia magisterskie z kreatywnego pisania i komunikacji. Za zmianą kierunku mojego męża stoi nasza nowa kultura związana z Covidem. Otworzył własną firmę jako animator dla osób starszych w domach opieki, ale z powodu wszystkich nowych ograniczeń zobowiązania zmalały do tego stopnia, że nie mogliśmy opłacić rachunków. Nadchodzący rok będzie charakteryzował się ciasnymi sznurkami, ale jak zauważyła nasza córka, zawsze do tego jesteśmy przyzwyczajeni. Posiadanie dużej ilości pieniędzy, które pozostały na koniec, było sposobem na życie, odkąd trójka naszych dzieci była mała.
Praktykowanie pewnego niechętnego minimalizmu było konieczne już od lat dziewięćdziesiątych. - No dalej, dzieciaki, nie możemy sobie na to pozwolić. To nie tak, że nie chcę ci tego zdobyć. Po prostu nie mamy pieniędzy! Na naszych listach życzeń zawsze znajdowały się stylowe przedmioty, a wiele pomysłów na ulepszenie domu zostało trwale odłożonych na później. Łatwo zakorzenić się w frustracji, niepokoju, a nawet zazdrości i goryczy, choć wiemy, że w porównaniu z wieloma innymi na świecie nie mamy na co narzekać!
Jednak w świecie zachodnim istnieje głęboko zakorzeniony impuls, aby nadal kupować. Najwyraźniej dawno zmarły facet o nazwisku Edward Bernays pomógł rozpocząć kulę niespokojnego konsumpcjonizmu i od tego czasu nie ma końca. Pracował nad kampaniami propagandowymi podczas I wojny światowej i doznał odkrycia, że umysłami milionów ludzi można łatwo manipulować za pomocą reklamy. Swoją koncepcję nazwał pozytywnie „marketingiem aspiracyjnym” w latach dwudziestych XX w. Zasadniczo jego wielkim objawieniem było to, że posiadanie daje nam poczucie tożsamości i wartości. Teraz, sto lat później, w erze cyfrowej jeszcze łatwiej jest wczuć się w ten zbiorowy niepokój, zgodnie z którym musimy posiadać X, Y i Z, jeśli nie chcemy stracić twarzy. Miliony ludzi pracują na pełen etat, żeby mieć pewność, że ludzie, których naprawdę na to nie stać, otwierają swoje portfele, kiedy tylko jest to możliwe. Jakie to niezrównoważone i potencjalnie miażdżące dla tych, których naprawdę na to nie stać. Jednak maszyna działa dalej.
Reklamy
Cieszę się, że w ostatnich latach odnalazłam na kartach książek bardziej radosny i dobrowolny minimalizm, który zrobił na mnie ogromne wrażenie. Autorzy udowodnili ku własnej satysfakcji, że trzymanie sznurków w portfelu, nawet jeśli nie jest to konieczne, przynosi ogromne nagrody, które rozjaśniają ich serca. Nie można ich uważać za drobnostki, gdyż wszystko jest zgodne z zasadami, które nadają ich życiu wielki sens.
W swojej książce „This One Wild and Precious Life” australijska autorka i bizneswoman Sarah Wilson opisuje swoje przekonanie, że chce prowadzić jak najbardziej spartański i czysty styl życia. Uważa, że konsumpcjonizm to jedna z bestialskich i podstępnych ideologii stojących za wszystkim, co złe na świecie, prowadząca do wszelkiego rodzaju kryzysów planetarnych. Ponieważ zmiany zaczynają się od jednostki, postawiła sobie szereg wyzwań, aby jak najdłużej kupować wyłącznie podstawowe artykuły spożywcze. Robi to nawet wtedy, gdy nie spodziewa się, że sprawi jej prawdziwy szum.
Ona mówi: 'Załóżmy, że chcę kupić nową parę bielizny. Już czas. Ograniczyłam się do trzech par, wszystkie z brodą na klinie. Nowe majtki by się przydały. Planuję dzień na wyjście do sklepów. Ale wtedy robię się trochę leniwy. Nie mogę dać się nabrać, robiąc bzdury. W tym momencie gram-ify. Odkładam wyjście do sklepu na tydzień, potem na kolejny. Zabawnie jest widzieć, jak długo mogę opóźniać satysfakcję z nowych, błyszczących majtek.
Potem wspomina, jak stoicy zwykli robić to samo, co stanowiło formę treningu charakteru (niekoniecznie w odniesieniu do majtek, ale hej, może). Jak najdłużej przedłużali dni, w których zadowalali się najtańszym i najrzadszym biletem. Wilson odkrywa, że podobnie jak ci znamienici filozofowie docenia wolność, jaką daje wyskakiwanie z kieratu „więcej, więcej, więcej”. Oszczędność to na razie gra, ale jeśli stanie się to koniecznością, poradzisz sobie z nią bez szwanku.
Reklamy
„Oszczędni hedoniści”, para Annie Raser-Rowland i Adam Grubb, również lubią ten styl życia. Uwielbiam tę dwójkę za ich szczere przyznanie się do tego, że życie jest krótkie i starają się wypełnić je satysfakcjonującymi zajęciami, takimi jak czytanie, huśtanie się na hamaku, spokojne spacery i ciche drzemki. Z tego powodu każdy z nich zadowala się pracą na pół etatu, za którą płacą mizerne pensje, a całą swoją książkę pt. Sztuka oszczędnego hedonizmu wypełnia sztuczkami, które sprawiają, że to działa.
Oto fragment sytuacji, kiedy Annie faktycznie poszła kupić kilka rzeczy z napisanej przez siebie listy zakupów, w tym łyżkę cedzakową i metalową chochlę. „Zbliżając się do kasy, Annie poczuła dziwną niechęć do zakupu tych dwóch przyborów kuchennych. Cichy głos w twojej głowie mówił: „Życie było wspaniałe bez tych rzeczy przez lata, więc po co je brać? Oczywiście umieściłeś je na liście, ponieważ kilka razy pomyślałeś: „Teraz potrzebujemy łyżki cedzakowej”. Ale w takich sytuacjach radziłeś sobie dobrze. Odłożyła przybory na półkę i wyszła ze sklepu z pustymi rękami, co było zaskakująco dobre. Te dwa naczynia kosztowałyby łącznie $1,98 US, więc zdecydowanie nie cena powstrzymała ją przed ich zakupem. lekkość, która przyszła wraz z uznaniem jego prawdziwego braku ich potrzeby.
Wow, dobrze zorganizowany i łatwy w utrzymaniu dom, w którym możesz wziąć dokładnie to, czego potrzebujesz, kiedy się nad tym zastanowić, musi być ogromną korzyścią, aby przeciwdziałać takim wyrzeczeniom. Z pewnością czas sprzątania powinien zostać skrócony o połowę, brak miejsca do przechowywania powinien stanowić znacznie mniejszy problem, a jasność umysłu powinna być krystalicznie czysta. Po naszej ostatniej przeprowadzce, która miała miejsce prawie cztery lata temu, byłam zdecydowana nie gromadzić ponownie niewielkiego nadmiaru rzeczy, ponieważ bałagan nie zajmie dużo czasu i sprawi, że poczuję się przytłoczona. Jednak z biegiem czasu terapia detaliczna zyskuje na popularności. Okazjom w sklepach z używaną odzieżą trudno się oprzeć, zwłaszcza jeśli są piękne, urocze lub pochlebne, zależnie od przypadku.
Trener szczęścia Domonique Bertolucci zwięźle radzi, jak unikać zakupów pod wpływem impulsu. Ona mówi: „Nie myl przyjemności oglądania pięknych rzeczy z chęcią ich zdobycia. Nie musisz nic kupować, żeby cieszyć się wycieczką na zakupy. Pomyśl o tym jak o wizycie w galerii lub muzeum. Możesz mieć mnóstwo frajdy, oglądając wystawy, rozkoszując się wszystkimi wizualnymi rozkoszami swoich ulubionych sklepów i wrócić do domu z pieniędzmi nadal bezpiecznymi w portfelu.
Super, więc może dobrze zrobiłam, że nie rzuciłam się do uroczego terrarium w kształcie żółwia, ze szklaną kopułą zamiast muszli. Myślałam o tym, jak wspaniale wyglądałoby na stoliku kawowym w naszym jednoosobowym salonie, ale zdecydowałam, że nie ma wystarczającej ilości naturalnego światła, aby jakakolwiek mała roślina mogła z niego korzystać przez całą dobę.
Duch krótkiego akapitu Bertolucciego został ujęty w jedną zwięzłą linijkę przez Johna Ortberga i, jak sądzę, znalazło się to w jego książce zatytułowanej „Utrzymanie duszy”. Powiedział, „Możesz podziwiać bez konieczności nabywania”.
Nigdy nie stanę się pełnym Wilsonem, Raser-Rowlandem, Bertolucciem czy Ortbergiem, ale fakt, że ludzie trzymają torebki zamknięte, bo to im daje szum, daje I brzęczący dźwięk. I mam zamiar rozpocząć nowy rok z odrobiną ich zapału. Czy na Was też wpłynęła taka rozsądna mądrość?